
2-ga Rocznica Fundacji Mission of Love Foundation
2024-08-19
Agata – moje wrażenia z wizyty w Kenii
2025-03-13
Nazywam się Łucja Gliniecka, jestem emerytką i matką Amabilis Agnieszki Glinieckiej, która jako Misjonarka służy najuboższym w Kenii. Moja pierwsza podróż do Kenii była w pewnym sensie przypadkowa.
Przyjaciel naszej rodziny wiedział, że tęsknię za córką, że pragnęłabym ją odwiedzić, zobaczyć gdzie i jak żyje. Znał także moją sytuację finansową, która nie pozwalała na realizację tego wyjazdu do Kenii. Pomógł, kupił dla mnie bilet. To była wielka niespodzianka, a moje marzenie stało się realne, chociaż nawet nie miałam paszportu.
Jest początek roku 2017, szybkie załatwianie paszportu i w drogę… Podróż pełna nerwów, bo wcześniej wydawało mi się, że nie jestem w stanie pojechać sama w taką daleką drogę. Przesiadka we Frankfurcie. Nie byłam jednak sama, czułam opiekę Opatrzności Bożej, więc bezpiecznie dotarłam do celu. Tu zaskoczenie, bo przywitał mnie ciepły deszczyk. Emocje opadły, były łzy ulgi i radości z przywitania z Córką.
Dla mnie Kenia to przede wszystkim moja Córka, dzieci, ludzie no i przyroda. Największe, a zarazem smutne wrażenie zrobiła na mnie wizyta u chorej kobiet – Lucy. Byłam przerażona, widząc warunki, w jakich ta kobieta żyje. Podczas następnej naszej wizyty Lucy dostała nowe łóżko z materacem, poduszkę i koc. Poprawiło to w bardzo dużym stopniu warunki, w których żyła. Niestety nie było mi dane jeszcze raz z nią się zobaczyć, gdyż Lucy zmarła.
Poznałam też w Kenii dobrych ludzi. Właściciel warsztatu samochodowego, Salim dał mi 10.000 szylingów, które miałam przeznaczyć na pomoc ubogim. W porozumieniu z moją córką postanowiłyśmy zakupić łóżka dla dwóch braci, Mwangi i Josepha, którymi opiekowała się ich babcia. Oprócz łóżek dzieci dostały mundurki szkolne i trochę artykułów spożywczych do domu. Radość uśmiechniętych buziek i wesołe oczka chłopców – bezcenna.





Moje pierwsze trzy tygodnie w Kenii minęły „jak z bicza strzelił”. Jeszcze tam byłam, a już tęskniłam. Postanowiłam, że zrobię wszystko, żeby do Kenii wrócić. Marzyłam o tym, a jak wiadomo – marzenia same się nie spełniają, ale jak bardzo się tego pragnie, można je spełnić. Od października 2016 r. jestem, na trochę wymuszonej przez moją dyrekcję, emeryturze. Teraz widzę, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Mogę zarządzać swoim czasem i staram się jak mogę, aby spełniać marzenia o kolejnych powrotach do Kenii.
Lata 2018 – 2022 to moje trzy pobyty w Kenii, które związane są z Domem Dziecka UPENDO. Tam zostałam babcią dla mieszkających tu dziewczynek. Babcią dla dzieci pokrzywdzonych przez okrutny los. Dla dzieci, którym UPENDO zapewnia przede wszystkim bezpieczeństwo, a także dzięki pomocy finansowej Przyjaciół UPENDO, rzeczy materialne i edukację. Pobyt w UPENDO, to dla dziewczynek szansa na lepsze jutro.
Moja rola, jako zwyczajnej babci sprowadza się do bycia z nimi, kiedy tego potrzebują. Dziewczynki lubią dziergać na drutach i szydełku. To dla nich naprawdę wielka frajda. Moteczki wełen w ich rączkach zamieniają się w ładne, kolorowe czapeczki. Bardzo lubią układać puzzle, a ulubiona gra to memorki. Mistrzynią jest Angela. Podziwiam ją, bo znalazła niezły patent, aby wygrywać. Jestem przekonana, że dzieci potrzebują bliskości. Przykładem może być spotkanie właśnie z Angelą… Siedzimy na balkonie, chwyciła mnie za rękę i zaczęła opowiadać swoją historię. Wie, że nie znam angielskiego, ale to nie jest przeszkoda. Jak skończyła, to poprosiła mnie, żebym opowiedziała jej swoją historię. Wiem, że nie zna polskiego, ale to żadna przeszkoda. Z przejęciem na buźce wysłuchuje moją historię. Najważniejsze nie były słowa, ale to że byłyśmy blisko, razem.
Albo Emilka. Przechodząc obok naszego domu do toalety w szkole, zawsze staje i woła babcia, babcia… Ważne, że stoję na balkonie. Ważne, że jej pokiwam i ona już wie, że jest dla mnie ważna.
Mamy też zajęcia w kuchni ze starszymi dziewczynkami. Lubią piec ciasta, ciasteczka, a nawet chleb. Joyce jest w tym mistrzynią! Piecze lepsze chleby niż ja. Dzieci potrzebują uwagi, bliskości, serca. I ja, jako ich babcia też tego potrzebuję. Bardzo, ale to bardzo tęsknię za dziewczynkami, za moimi wnuczkami.
Każdego dnia tęsknię za moją córką Amabilis, czy raczej Agnieszką. Podczas każdego mojego pobytu, staram się jak mogę, aby jej pomagać, przynajmniej w domowych pracach. Wiem, bo widziałam jaki ogrom prac wykonuje dzień po dniu. Podziwiam jej oddanie, troskę i serce, jakie wkłada każdego dnia w opiekę nad dziewczynkami i osobami, które potrzebują pomocy i wsparcia. A dzieci? Dzieci ją po prostu kochają, jak mamę.
Wspomnienia te i wiele, wiele innych zapisane są w moim sercu, a wszystko zaczęło się od biletu od Przyjaciela. A ja? Wrócę do UPENDO, bo żegnając się w styczniu obiecałam dziewczynkom, że wrócę! A Promise is a Promise!






